I znów... Znów budzi mnie ten koszmar. Sen, po którym budzę
się z krzykiem, cała spocona i zalana łzami. Wstając z łóżka spojrzałam na
zegarek była szósta nad ranem. Postanowiłam wziąć prysznic i się ubrać, w końcu
i tak bym nie zasnęła. Po prostu się bałam. Ten koszmar prześladuje mnie od
kilku nocy. Zamykam oczy i powraca. Postanowiłam już o tym nie myśleć. Po
przyjemnym odświeżeniu, powolnym korkiem podeszłam do lusterka by się umalować.
W oczy rzuciło mi się zdjęcie z baletu przyczepione do jego gotyckiej
ramy. Wziełam je do ręki, było zrobione
dzień przed tym kiedy praktycznie mnie zgwałcono. Jednak miałam na tyle
szczęścia że wydostałam się stamtąd. W
duchu, dziękowałam tym dzieciakom że wtedy przechodziły tamtą drogą. Oczywiście
moi rodzice mieli mnie w dupie. Dla nich liczy się tylko praca. Przy lekarzach
i pielęgniarkach udawali zatroskanych
rodziców lecz kiedy wróciliśmy do domu dostało mi się za to że nie pojechałam
taksówką bądź autobusem. Potrzasnęłam głową, przecież miałam już o tym nie myśleć. Teraz to koniec z
baletem. Rodzice mieli mi to za złe, bo przecież wszystkie grzeczne córeczki bogatych
rodziców uczęszczają na balet. Dalej kocham balet. Ale tylko jako hobby, a nie całe moje życie. Jestem inną dziewczyną
niż te 2 lata temu. Jedno zawdzięczam mojemu niedoszłemu gwałcicielowi. Zmienił
mnie i to na lepsze. Już nie jestem szarą myszką, nie boję się niczego…
Rozmyślania przerwał mi dźwięk rozrywanego papieru. Nawet nie zorientowałam się
kiedy podarłam zdjęcie na małe kawałeczki, a następnie wrzuciłam je do kosza. Zrobiłam
lekki makijaż i zeszłam na dół. Oczywiście nikogo w domu nie było. Rodzice
pewnie są w Wielkiej Brytanii.. a może w Australii? nie wiem. nie obchodzi mnie
to . Przyzwyczaiłam się że ich nie ma, całe moje życie ich przy mnie nie było.
Czemu akurat teraz mieliby być? Robiąc
pyszne tosty, według przepisu babci usłyszałam dźwięk dochodzącego sms’a. Wiadomość
była od Brooklyn. Mojej najlepszej, świrniętej przyjaciółki.
Od B <3: Ruszaj dupe suko! dziś wieczorem impreza! Trzeba uczcić początek wakacji i iść na zakupy! Za 5 min przed Twoim domem!. - zaśmiałam się i dokończyłam tosta.
Do B <3: to będą najlepsze wakacje na świecie! - wysłałam sms i odłożyłam telefon na blat. Posprzątałam po sobie i jednym, zgrabnym ruchem nadgarstka schowałam go do kieszeni, jednocześnie biegnąc na górę po torebkę i pieniądze. Z Brooklyn zaprzyjaźniłam się rok temu kiedy zamieszkała w Nowym Jorku. Jest na prawdę miłą dziewczyną i nie jest samolubną szmatą bogatych rodziców. Dzięki niej trzymam się jakoś. Po tym jak mój przyjaciel Dylan zmienił się z miłego kolesia w dupka. Po prostu mnie olał dla swoich nowych " przyjaciół ". Jej mama jest projektantką ubrań a tata lekarzem. Chociaż są zapracowani i rzadko bywają w domu to ją kochają. Starają się przynajmniej raz w tygodniu spędzić razem czas, nie to co moi rodzice.. całkowita wyjebka. Schodząc po schodach usłyszałam trąbienie co oznaczało że Brooke już jest. Zbiegłam na dół i nałożyłam buty. Przed wyjściem spojrzałam jeszcze w lustro poprawiając fryzurę.
- Mamo, tato wychodzę! – krzyknęłam, oraz rzuciłam jeszcze jedno krótkie spojrzenie w lustro.
- Taa, bo ktoś mi kiedyś odpowie. - zaśmiałam się z własnej głupoty i wyszłam zamykając drzwi. Zbiegłam po schodach wsiadając do czarnego porsche Brooklyn.
- No ile można na ciebie czekać! - krzyknęła na mnie.
- Cześć Brooklyn! Ciebie też miło widzieć! - powiedziałam z sarkazmem.
- Przepraszam, ale co zajęło Ci tak dużo czasu ?! - spojrzała na mnie niby spod byka, przed włączeniem samochodu.
- Musze jakoś wyglądać zanim wyjdę do ludzi, przecież nie pokażę się jak siedem nieszczęść, prawda? - spojrzałam na nią i posłałam jej tak sztuczny uśmiech na jaki tylko było mnie stać.
- Cokolwiek co pozwoli Ci spać spokojnie. – kątem oka spojrzała na mnie i wystawiła język, dokładnie celując w moją stronę.
- Patrz na drogę! - fuknęłam i włączyłam radio.
- Już, już. Kobieto nie panikuj - skupiła się na prowadzeniu, a ja na słuchaniu piosenek. I nim się obejrzałyśmy, stanęłyśmy u progu wielkiego centrum handlowego.
Od B <3: Ruszaj dupe suko! dziś wieczorem impreza! Trzeba uczcić początek wakacji i iść na zakupy! Za 5 min przed Twoim domem!. - zaśmiałam się i dokończyłam tosta.
Do B <3: to będą najlepsze wakacje na świecie! - wysłałam sms i odłożyłam telefon na blat. Posprzątałam po sobie i jednym, zgrabnym ruchem nadgarstka schowałam go do kieszeni, jednocześnie biegnąc na górę po torebkę i pieniądze. Z Brooklyn zaprzyjaźniłam się rok temu kiedy zamieszkała w Nowym Jorku. Jest na prawdę miłą dziewczyną i nie jest samolubną szmatą bogatych rodziców. Dzięki niej trzymam się jakoś. Po tym jak mój przyjaciel Dylan zmienił się z miłego kolesia w dupka. Po prostu mnie olał dla swoich nowych " przyjaciół ". Jej mama jest projektantką ubrań a tata lekarzem. Chociaż są zapracowani i rzadko bywają w domu to ją kochają. Starają się przynajmniej raz w tygodniu spędzić razem czas, nie to co moi rodzice.. całkowita wyjebka. Schodząc po schodach usłyszałam trąbienie co oznaczało że Brooke już jest. Zbiegłam na dół i nałożyłam buty. Przed wyjściem spojrzałam jeszcze w lustro poprawiając fryzurę.
- Mamo, tato wychodzę! – krzyknęłam, oraz rzuciłam jeszcze jedno krótkie spojrzenie w lustro.
- Taa, bo ktoś mi kiedyś odpowie. - zaśmiałam się z własnej głupoty i wyszłam zamykając drzwi. Zbiegłam po schodach wsiadając do czarnego porsche Brooklyn.
- No ile można na ciebie czekać! - krzyknęła na mnie.
- Cześć Brooklyn! Ciebie też miło widzieć! - powiedziałam z sarkazmem.
- Przepraszam, ale co zajęło Ci tak dużo czasu ?! - spojrzała na mnie niby spod byka, przed włączeniem samochodu.
- Musze jakoś wyglądać zanim wyjdę do ludzi, przecież nie pokażę się jak siedem nieszczęść, prawda? - spojrzałam na nią i posłałam jej tak sztuczny uśmiech na jaki tylko było mnie stać.
- Cokolwiek co pozwoli Ci spać spokojnie. – kątem oka spojrzała na mnie i wystawiła język, dokładnie celując w moją stronę.
- Patrz na drogę! - fuknęłam i włączyłam radio.
- Już, już. Kobieto nie panikuj - skupiła się na prowadzeniu, a ja na słuchaniu piosenek. I nim się obejrzałyśmy, stanęłyśmy u progu wielkiego centrum handlowego.
- Szybciej, szybciej. Camille, szybciej. – powtarzałam sobie w myślach, jednocześnie ubierając moje czarne buty na koturnach. Jednocześnie spojrzałam na zegarek.Nie dobrze Brooke mnie zabije. Na sam koniec maznęłam usta truskawkowym błyszczykiem, który należał do jednego z moich ulubionych i wyszłam z domu, trzaskając z impetem drzwiami. Zdziwiłam się lekko, gdy zobaczyłam nowy samochód B. Cóż się dziwić, jej rodzicie mieli dużo kasy. Wsiadłam do nowiutkiego Range Rover’a, i porozglądałam się po wnętrzu. Było przytulnie, bardzo.
- Przepraszam, przepraszam. Już więcej się nie spóźnię – wierząc że mi wybaczy, posłałam jej najpiękniejszy uśmiech na jaki było mnie stać.
- Tak, mów mi więcej a ja Ci i tak nie uwierzę. –rzuciła mi jedno spojrzenie, ciągle skupiając się na jeździe.
- Jesteś najlepszą przyjaciółką jaką miałam. Kocham Cię.- zrobiłam najbardziej słodką minę.
- Doooobra. - przeciągnęła swoje słynne ‘ o ‘, które było jej znakiem rozpoznawczym i posłała mi buziaka, na którego się zaśmiałam.
Głośny dźwięk. Zakryte uszy, wspomnienia dalej wróciły. Z przyjazdem na imprezę, wszystko wróciło. Nie mogłam tam być, to mnie przytłaczało. Wszystkie uczucia w jednej sekundzie wróciły.. Jego zamazana twarz, oddech na mojej skórze. I blizna pozostawiona za moim uchem. To uderzyło mnie jak grom z jasnego nieba. Musiałam wyjść z tego feralnego pomieszczenia, musiałam być wolna. Nie mogłam oddychać, nie mogłam złapać tchu. Idąc przed szklane drzwi, wyszłam na dwór. Usiadłam na schodach a twarz schowałam w dłoniach.
- Kurwa, dlaczego ja? – spytałam samą siebie.
Czułam.. coś było nie tak, lecz nie zwracałam na to uwagi. Zamykając oczy poczułam czyjś oddech na mojej skórze, jakby lekki powiew śmierci. Wzdrygnęłam się w panice, i wtedy Go zobaczyłam, jakby nigdy nic bawił się swoim scyzorykiem tuż przed moim nosem.. Bawił się tym samym nożem, który doskonale pamiętam.
- Camille. - wyszeptał.
______________________________
Dzięki za te 4 komentarze, teraz poprosimy 5 ! : *
przepraszamy za małe opóźnienie , no i pozdrawiamy naszego sexy boy'a < 3. ( Nie, to nie do Ciebie Julek, ani Łukasz x DDD ) . xo, M,T.
Czułam.. coś było nie tak, lecz nie zwracałam na to uwagi. Zamykając oczy poczułam czyjś oddech na mojej skórze, jakby lekki powiew śmierci. Wzdrygnęłam się w panice, i wtedy Go zobaczyłam, jakby nigdy nic bawił się swoim scyzorykiem tuż przed moim nosem.. Bawił się tym samym nożem, który doskonale pamiętam.
- Camille. - wyszeptał.
______________________________
Dzięki za te 4 komentarze, teraz poprosimy 5 ! : *
przepraszamy za małe opóźnienie , no i pozdrawiamy naszego sexy boy'a < 3. ( Nie, to nie do Ciebie Julek, ani Łukasz x DDD ) . xo, M,T.
Szkoda że tak długo nie było rozdziału , ale opłacało się czekać . Czekam na następny <3 + zapraszam do siebie http://seven-devils-ff.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńsuper :D
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog ever
OdpowiedzUsuń• najlepszy blog z opowiadaniami! <3 • http://darvens.blog.onet.pl •
OdpowiedzUsuńświetny blog a opowiadanie extra... czekam z niecierpliwością na nn
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie, ciekawe co dalej ; ]
OdpowiedzUsuń